FACEBOOK

niedziela, 17 listopada 2013

London 7-10.11.2013 + Super Show 5 fan accout

Ok, przepraszam, że nie pisałam nic milion lat, ale jakoś straciłam motywację do wstawiania dalszej relacji z Korei. Jeśli chcecie, żebym wciąż wstawiała posty z letniego tripa do Korei napiszcie w komentarzu (tutaj, lub na facebooku). Dzisiejszy post będzie długi i podzielony na dwie części. Jedna będzie relacją stricte z samego Londynu, a druga - fan account z Super Show 5, więc każdy może przeczytać część, która go interesuje :)

LONDYN 7-8.11.2013

Do Londynu pojechałam z Susie. Przyleciałyśmy około godziny 12, szybko zostawiłyśmy rzeczy w domu znajomej Susie - Sayu, która była na tyle kochana, że przenocowała nas u siebie podczas tego wyjazdu; i od razu pojechałyśmy zwiedzać. Pierwszą ważną sprawą było kupienie biletów na komunikację miejską - dzienny, na 4 strefy kosztował £8 (!!!), tyle samo, co dojazd z Stansted (lotnisko) na Stratford. Także na wstępie wydałyśmy £16 z naszego i tak, dość skromnego budżetu. Naszym priorytetem było raczej poczucie klimatu miasta, niż obskoczenie wszystkich atrakcji turystycznych, więc pierwszego dnia pojechałyśmy na Portobello Road Market. Byłam zachwycona: multum małych knajpek, kawiarni, trochę streetfood'u i stoisk sprzedających wszelkiego rodzaju rzeczy, a to wszystko pomiędzy ślicznymi, kolorowymi domkami w cudownym, angielskim stylu. Po kilkugodzinnym spacerze, by wczuć się w klimat miasta, postanowiłyśmy się oddać ulubionej rozrywce naszych rodaków podczas wyjazdu do Londynu - zakupom na Oxford Street. Nie robiłam wtedy zdjęć, bo i tak czułam się przytłoczona tabunami ludzi, pchającymi się wszędzie, tłumnie napierającymi do kas, przymierzalni, wejść, wyjść, generalnie wszędzie. Z wartych odwiedzenia sklepów polecam z całego serca LUSH (można też zamawiać ich kosmetyki przez internet!!!), robią oni organiczne, naturalne, pro-ekologiczne (itp. itd) kosmetyki, które przy swoim cudownym działaniu, dodatkowo oszałamiająco pachną. Po dzikich zakupach w Primarku (ok, trzeba przeżyć to choć raz... mam nadzieję, że to był mój jedyny, przynajmniej w zatłoczonym, pełnym turystów na Oxford Street...), pojechałyśmy zostawić rzeczy w domu i ubrać się cieplej, by na miły koniec dnia pójść się napić kulturalnie, na świeżym powietrzu, nad Tamizą. Sayu polecała nam Tower Bridge, szczególnie w nocy, więc uznałyśmy, że to świetny plan. Po wypiciu jednego piwa (śmiesznie, 3/4 piw dostępnych w sklepie, było polskimi piwami typu Żubr, Tyskie itp.), postanowiłyśmy przejechać się DLR (takim "metrem" na powierzchni, jeżdżącym nad ulicami) i popodziwiać Londyn w nocy.
Drugiego dnia z Susie wybrałyśmy się do Tate Modern, muzeum sztuki nowoczesnej, które polecam z całego serca, lecz tylko tym, którzy ten rodzaj sztuki lubią. Przeszłyśmy się też nieopodal położonym Millenium Bridge (dokładnie tym, który niszczą śmierciożercy na początku 7 części Harry'ego Pottera :D). Po zwiedzeniu Tate (a właściwie tylko darmowych wystaw, wciąż ubolewam, że nie było nas stać na Paula Khlee), pojechałyśmy szybciutko zobaczyć Big Bena, London Eye i Westminster Palace. Generalnie zajęło nam to maksymalnie 15 minut, poszłyśmy, zrobiłyśmy sobie zdjęcie pod BigBenem i uciekłyśmy stamtąd, bo lał deszcz (no tak, Anglia, deszczowa pogoda i te sprawy...), a my nie miałyśmy pieniędzy, aby wejść gdziekolwiek do środka (serio, tym razem to był baaardzo niskobudżetowy wyjazd).

(druga część realacji, dotycząca koncertu będzie znajdować się pod zdjęciami!:)


 klasyczna selca z samolotu, chociaż jedna w każdym poście musi być :D

 świetne widoki z samolotu, wyglądają jak malarstwo
 Stratford, pierwsze miejsce zobaczone w Londynie :)
 w drodze na Portobello Road Market




 ok, cierpię na świąteczną obsesję i nie mogłam nie wejść do środka
gdzie już wcale nie było tak świątecznie, jak się spodziewałam :c


załapałyśmy się też  na jakiś pożar, wprawdzie nie był tak spektakulany jak ten z 1666 roku (w sumie nawet nie było widać co płonie), ale emocji co niemiara 
 w drodze na Tower Bridge

 szczęśliwa Sue / zdjęcie stylizowane na Kyu~
 Sayu i Susie
 Tower Bridge w całej okazałości
 nasza miejscówka na browara na świeżym powietrzu~ nietypowa, nie powiem, że nie, za to bardzo przyjemna


 Millenium Bridge


zdjęcie "na azjatyckiego turystę", również obowiązkowe na moim blogu, jakby ktoś jeszcze nie zauważył ~



131109 SUPER SHOW 5 LONDON - fan account!


Ok, a teraz druga część relacji, tym razem z koncertu. Jak ktoś nie jest zainteresowany, to w tym momencie może albo zjechać na dół i wstawić komentarz (hehe), albo po prostu wyłączyć stronę.
Generalnie jakby ktoś się jeszcze nie domyślił, to właśnie koncert Super Junior był naszym powodem przyjazdu do Londynu, więc nikogo nie zdziwi, że był naszym priorytetem w całym wyjeździe. Jako, że wraz z Sayu i Susie miałyśmy kupione bilety na miejsca stojące, już z samego rana w sobotę pojechałyśmy pod Wembley Arena, aby stanąć w kolejce przed wejściem. Dla kogoś, kto nigdy nie był na tego typu evencie, może się to wydać dziwne, ale jeśli chce się mieć miejsca z samego przodu (a hej, nie wydałyśmy tych dzikich pieniędzy na bilet, żeby stać gdzieś z tyłu), to trzeba zjawić się z samego rana, by zaklepać sobie miejscówkę. Brytyjki wymyśliły system kolejkowy - pierwsze 150 osób, które przyjdzie, zostaje wpisane na listę i w tej kolejności wchodzimy na halę, aby uniknąć zbędnych przepychanek. Początkowo byłam nastawiona do tego bardzo sceptycznie - na wielu koncertach, na jakich byłam, padał pomysł utworzenia takiej kolejki, lecz nigdy się ona nie sprawdziła. Tutaj ku mojemu zdziwieniu, wszystko przebiegło prawie sprawnie (oprócz tego, że byłyśmy 88!!!! na liście, a przyszłyśmy ok, 8 rano, a przed nas wepchnęło się jednak trochę osób i weszłyśmy jakoś  jako 150...), to obeszło się bez dzikiego ścisku, pchania się itp. Do hali wpuścili nas po 18.30 (koncert zaczynał się o 20). Początkowo stałam w 2 rzędzie obok Sayu, ale wiecie jak na koncertach bywa - wszyscy skaczą, dużo emocji, ktoś mdleje i go wynoszą, więc magicznym sposobem znalazłam się w pierwszym rzędzie (nie zdziwiło mnie to zbytnio, bo hej, kto jak nie ja? hehe). Przez pierwszą część koncertu pozostałam spokojna - nagrałam kilka fancamów (opublikuję wszystko na youtube i powstawiam tutaj w kolejnym poście). Z Susie fanchantowałyśmy do wszystkich piosenek, mimo, że przed koncertem powtarzałam "Susie!!! Ja już nie pamiętam żadnych fanchantów!!!" (jak nie wiesz, czym jest fanchant - google it!). Gdy chłopaki wymieniali kraje, których flagi widzą, podniosłam szybko moją w górę (co roku robię flagi na koncert, w zeszłym roku chłopaki wielokrotnie ją trzymali podczas koncertu, a Hae wziął ją w końcu do domu KLIK, KLIK), w tym samym czasie to samo zrobiły też inne Polki i wymienili nas jako drugi kraj ^^. Niestety, w tym roku odległość do sceny była trochę dalsza niż rok temu w Paryżu i wiele flag, które leciały na scenę nie doleciało, poza tym razem chłopaki nie kwapili się tak do pozowania z flagami. Co nie oznacza, że fanservice w tym roku był gorszy niż rok temu (przynajmniej nie dla mnie :D). Jak już większość ludzi, którzy mają mnie w znajomych na facebooku wie, w tym roku wygrałam życie. Gdy zaczął się duet EunHae, stwierdziłam, że już skończę nagrywać (właściwie to nagrywałam tylko Kyu dla Wer i Susie, bo wiedziałam, że ona sama nie da rady z emocji i Siwona dla Marleny, która nie mogła w tym roku przyjechać :( ). Generalnie uznałam, że w tym roku będę się cieszyć koncertem i nie nagrywać, bo i tak nie mam tak świetnego aparatu w telefonie, a na youtubie będzie milion lepszych fancamów. Wracając do relacji - zaczyna się duet EunHae 'Hello'. Tłum szaleje, my też. Chłopaki przychodzą bliżej nas, emocje rosną. I potem dzieje się cud. Donghae schodzi ze sceny przed publiczność do fanów, chodzi pozwalając się im dotykać po twarzy, szyi i generalnie pozwala nacieszyć im się sobą. Zbliża się do nas, smyram Hae po twarzy, ma najgładszą skórę, jaką widziałam, pachnie wanilią. Już idzie dalej, gdy nagle cofa się, patrzy mi prosto w oczy i zaczyna śpiewać. ŚPIEWA, PATRZĄC MI PROSTO W OCZY (tak piszę capsem, zeby moze ktos nie przeoczył, hehe). Czas staje w miejscu, dla mnie ta chwila trwa latami, nie widzę nikogo innego na hali (a jest 10tys. innych osób), tylko ja i Hae. Oczywiście w rzeczywistości całość trwała maksymalnie 20 sekund, ale wiadomo, w takich chwilach właśnie traci się poczucie czasu. Później DongHae wraca na scenę i wraz z Hyukiem śpiewają 'Oppa, oppa'. Staram się fanchantować, ale przypominam sobie, że zapomniałam oddychać i hiperwentyluję. Wszyscy dookoła są mili, wachlują mnie, jakaś dziewczyna z naprzeciwka nagrywa moją reakcję (pewnie jak dobrze poszukacie na yt, to znajdziecie, ja wolę nie ;p) pan ochroniarz podaje mi wodę, jakoś przeżywam, ale jestem roztrzęsiona do końca koncertu. Co się dzieje później? Nie jestem pewna, niewiele pamiętam z nadmiaru emocji. Wiem, że leciało 'It's You' (piosenka, przez którą pojechałam na ten koncert - powiedziałam sobie, że będę jeździć na ich koncerty, dopóki nie usłyszę tego na żywo, teraz muszę znaleźć sobie nową wymówkę XD), 'Shake It Up', 'Marry U' i chyba z 4 razy chłopaki śpiewali 'Rockstar', podczas którego Siwon i Hyuk zdjęli koszulki (ok, mam zdjęcie, na którym widać jak wyglądam, gdy to widzę, jest tak głupie, że aż je wstawię). Podczas całego koncertu, ile razy Hae przechodził koło nas, puszczał do mnie oczka, machał i uśmiechał się w naszą stronę, co generalnie było meeeeeeega kochane z jego strony (a mi za każdym razem miękły nogi, dobrze, że mogłam się podeprzeć barierką). Oczywiście nie odbyło się bez cheesy tekstów Hae, którymi żyje teraz cały tumblr. SJ grali trzy godziny, a ostatnią piosenką było Marry U, podczas którego mieliśmy podnieść bannery z napisem "Keep Calm and YES I DO" w różnych językach. Hae usiadł przed nami na scenie i nagrywał nas swoją kamerą (generalnie często chodził i nią nagrywał, siebie, fanów, innych członków zespołu), więc zastanawiam się, co będzie z materiałem z tej kamery? Czy zostanie opublikowany, użyty w jakimś MV/relacji, czy trafi do prywatnego fapfolderu Hae XDDD?
Na koniec, tak, żeby dobić mnie bardziej (bo już byłam praktycznie umierająca z feelsów), na scenę wyszli Kris i Suho z EXO (jeśli nie wiecie kim są EXO, to... nie mam Wam nic do powiedzenia xD), którzy przyszli wspierać chłopaków na ich jedynym, podczas tej trasy koncertowej, europejskim koncercie (następnego dnia lecieli na EMA w Amsterdamie, więc wpadli, bo mieli po drodze, uprzedzając już bóle dupy :<). Kto mnie zna/śledzi mojego instagrama/czytał poprzednie posty, wie, że Kris jest moim ultimate biasem z EXO (a Suho jest biasem Susie), więc generalnie oszalałyśmy ze szczęścia. Nie skłamałabym, jakbym powiedziała, że dosłownie. Spełniłam swój kolejny punkt z Bucket List (jak jeszcze nie macie własnej, ZRÓBCIE!), bo krzyknęłam do niego "AYO, WADDUP KREASE" (lmgify-> KLIK), jedyne 14 razy, wszystko jest nagrane przez Susie, hahaha, później wrzucę linka. Niestety nie odpowiedział, ale nad tym popracuję innym razem, tym razem tylko się spojrzał i uśmiechnął.

nasza selca z SuJu, Kivi zainspirowała nas do tego swoją selcą z Jay'em Parkiem :D
przed koncertem / cr: wembley official twitter
 1wsze zdjęcie z Hae / cr: SMTOWN official facebook profile
ja z Hae, może mam najgłupszą minę świata, ale DO NOT CAREEEE~ / cr: SMTOWN official facebook profile

w zeszłym roku miałam tylko jedno zdjęcie z oficjalnego profilu smtown, i tylko z dziewczynami i flagą. w tym roku mam dwa i oba z Donghae! :D

ja, mistrz painta, ale wiecie o co chodzi :D
ok, mam minę pt: 'YEAH BITCHES' hahahaha, ale mało kto chyba kontroluje mimikę twarzy w takich chwilach

1:46 <-Klik


generalnie całość mogę skomentować tylko tak:
hahahaha XD


/wybaczcie wielki post, ale stwierdziłam, że jak to rozbiję na dwa, to nigdy tego nie zrobię

5 komentarzy:

  1. tylko pozazdrościć :D nie dość, że SuJu na żywo to jeszcze Kris i Suho ! widze, że dobrze się bawiłaś, wspomniena na całe życie :) i jeszcze Donghae ci śpiewał ZAZDROŚĆ! xD a relacje z Korei możesz dalej wstawiać, lubię czytać takie rzeczy :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzie mogę dostać tą spódnicę w kratkę? Jest idealna xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moja jest z zary, sprzed miliona lat, chyba ze chodzilo o spódnicę pana z ostatniego zdjęcia z Londynu, to to kilt, ale nie mam pojęcia gdzie się takowy kupuje XD

      Usuń
  3. O jejku, jejku. Jestem jedna z tych fanek SuJu, które tak zazdroszczą Ci Donghae, że aż mi słabo :DD W końcu to mój ulubieniec ;) Ale! Tez tam byłam, tez ich wszystkich widziałam, więc i tak jestem prze-szczęśliwa. Następnym razem tez jadę, i nic mnie to nie obchodzi kupuje bilet przy scenie. Choćbym miała miesiącami żyć na samym ryżu (:P) to kupie ten cholerny bilet i mi Donghae tez zaśpiewa, a co! :D
    Ale powiem Ci, że tez wyszłam z takiego założenia, że wole oglądać koncert niż nagrywać, bo fancamy się zawsze w necie znajdzie ^^ I machałam tą flagą we wszystkie strony, a flag było duuuużo więc cieszę się bardzo, że nas trzy razy wymienili :)
    A Londyn mi się bardzo podobał, choć nic a nic nie zwiedziłam ^^ ale miał swój urok. No poza tymi cenami biletów, o których tez pisałaś. Pochłaniało to tyle, że tez mnie juz na nic nie było stać ^^
    A co do Twojego bloga to pisz dalej. Lubie sobie u Ciebie poczytać czasami :)) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały post! Przeżywałam, jak by to mi Donghae śpiewał XD Wspaniałe wspomnienia, gratuluję. Opłaciło Ci się stać tak długo w oczekiwaniu na koncert, w końcu było warto... Oczywiście, pisz dalej posty dotyczące wyjazdu do Korei. Rozumiem, że nie masz czasu, ale czekam na nie z niecierpliwością ^^ Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń