FACEBOOK

czwartek, 12 września 2013

Ewha University + some random stuff

Ten post miał być o kosmetykach, ale by go przygotować musiałabym dorobić kilka zdjęć, a jak na razie nie było do tego ani światła, ani wewnętrznej siły (szkoła się zaczęła, matura, woohoo). Także dzisiejszy post jest trochę postem - randomem, bo i to, co w poście jest właśnie randomowe. 

Dzień - fail :(

Wszystko zaczęło się od tego, że umówiłyśmy się z Gienią na stacji Sinchon na zielonej linii metra. Więc jechałyśmy przez pół miasta na tę konkretną stację, później czekałyśmy jakieś 15 minut, zdziwione, że Gieni jeszcze nie ma. Piszemy. Okazuje się, że są dwie stacje Sinchon na zielonej linii - jest Sinchon pisane jako 신촌 i jest Sinchon pisane jako 신천. Oczywiście okazało się, że pojechałyśmy zupełnie na drugi koniec miasta, bo umawiając się pisałyśmy w romanizacji, stąd całe nieporozumienie... Koniec końców, żeby Gienia nie czekała na nas kolejne sto godzin, postanowiłyśmy złapać taksówkę, bo jak już zapewne milion razy wspominałam, taksówki w Seulu są bardzo tanie i są wygodnym środkiem transportu (w szczególności w nocy, gdy nie działa metro, albo gdy się człowiek zgubi, ale o tym może kiedy indziej :). Taksówkę łapie się najprościej na świecie, staje się przy ulicy i macha się ręką, a od razu jakaś podjeżdża. Taksówkarze raczej nie mówią po angielsku, albo baaaaardzo słabo, więc dobrze mieć zapisany swój adres na kartce (my tak zrobiłyśmy i uratowało nam to życie kilkakrotnie), chyba, że wybieracie się w jakieś popularne miejsce, w stylu Myeongdong station - tyle jeszcze pan taksówkarz potrafił zrozumieć. Oczywiście gdy poprosiłyśmy na Sinchon, pan kierowca myślał, że chodzi nam o tą samą stację, na której się znajdujemy, tylko o inne wyjście, ale w końcu udało się nam wytłumaczyć, że chodzi nam o ten drugi (różnica w wymowie jest naprawdę minimalna...). Jechałyśmy taksą brzegiem rzeki, więc cieszyłyśmy się, że możemy podziwiać widoki. Na miejscu już czekała na nas Gienia, z którą miałyśmy iść do Muzeum Historii Naturalnej. Szybko więc złapałyśmy odpowiedni autobus, podjechałyśmy, wspięłyśmy się na odpowiednią górę (bo przecież wszystko, co fajne musi być na jakiejś dzikiej górze), a tam... kolejny fail. Muzeum tego dnia było zamknięte... Pocałowałyśmy klamkę, zrobiłyśmy zdjęcie z zewnątrz, szybką panoramkę i poszłyśmy z powrotem. Żeby jednak nie zmarnować dnia i coś zwiedzić, postanowiłyśmy obejrzeć żeński uniwersytet Ewha (이화) [czyt. Iła, gdzie tu logika xD]. Czasem zastanawiam się, co miał na myśli artysta, w tym przypadku architekt, stawiając taki niepasujący zupełnie do infrastruktury Seulu Hogwart. Za to ta bardziej modernistyczna część (ze schodami w dół, jakby sztuczny wąwóz z salami po bokach), podobała mi się bardzo, aż w tym momencie żałuję, że nie zrobiłam tam więcej zdjęć.

wozimy się taksówką, bo kto bogatemu zabroni XD
widok z okna, tuż za barierką rzeka Han, w tle Namsan Tower~
dzika góra


 widok na campus Ewha University






W tym poście pozwolę sobie odpowiedzieć też na komentarz z poprzedniego posta, bo uznałam, że odpowiedź mogłaby kogoś zainteresować, a przez to, że byłaby w komentarzu, mógłby jej nie dojrzeć :)


PannaLaiczna12 września 2013 02:29To gdzie mogę zadawać pytania?;D
1. Czy Korea południowa to państwo młodych ludzi, starszych? Możesz powiedziec/wskazać jakies różnice w ich mentalności?
2. ciekawi mnie ich system edukacji? Coś możesz powiedzieć?
3. Podejście do gier i elektroniki. Jets duże zainteresowanie elektroniką/przedmiotami scisłymi/grami itp.?
4. Jak się mówi w południowej o północnej ? Czytałam, że jest dużo uciekinierów z pół na poł i mają problem z adaptacją. Czy można ich "wychwycić" na ulicy lub są kampanie jakieś społeczne , które mają pomóc tym ludziom? Coś się mówi, czy to tabu?
1. Nie wiem właściwie, czy to państwo ludzi młodych czy starszych, ciężko mi to stwierdzić, jest strasznie dużo i młodzieży i osób w podeszłym wieku, bo jest po prostu DUŻO WSZYSTKICH. Na pewno jest to kraj pełen ludzi młodych duchem, zmodernizowanych. Nie jest niczym dziwnym zobaczyć starsze panie śmigające na smartfonach (no może nie te w super podeszłym wieku, zgarbione i z laską, chociaż pewnie i takie by się znalazły). Na pewno podstawową odczuwalną różnicą w mentalności młodszych i starszych jest otwartość na nowe/inne rzeczy (w tym na obcokrajowców). Młodzi jednak są bardziej tolerancyjni. Mam też  wrażenie, że starsi ludzie czują większe przywiązanie do tradycji, ale to zresztą widać chyba w prawie każdym kraju. 

2. System edukacji, to najdziwniejsza i najdramatyczniejsza dla mnie rzecz w Korei (może dlatego, że moje podejście do szkoły jest raczej bezstresowe, więc drastycznie różne od podejścia Koreańczyków...). Nie jestem w stanie się wypowiedzieć jak jest w każdej szkole w Korei, mogę za to opowiedzieć, czego dowiedziałam się od znajomych. Jeden z moich kolegów opowiadał mi, że gdy chodził do liceum, mieszkał jakby w szkole (w czymś w rodzaju dormu/internatu?), gdzie pobudka była o 5.30(!!!!), godzina rozgrzewki, potem czas na śniadanie, ogarnięcie się i do szkoły na 7.30(!!!!). Normalne lekcje trwały tak do 15/17 (nie jestem pewna, ale jeszcze do jakiejś w miarę ludzkiej godziny), po czym uczniowie mieli dodatkowe lekcje, lub zostawali, żeby uczyć się samemu (co i tak było obowiązkowe). Ale że w szkole nie można było przebywać po 17 (był chyba jakiś przepis, który tego zabraniał), uczniowie przenosili się do biblioteki i musieli siedzieć tam do 1.30 NAD RANEM, po czym mogli wrócić do dormów, wziąć prysznic i iść spać... Pierwsze pytanie jakie mi się nasunęło, to "KIEDY ONI ŚPIĄ?!", a odpowiedź jest prosta - w szkole. I oto ta cała logika... 

3. Elektronika i gry. Pierwszym spostrzeżeniem, już po najkrótszej podróży metrem, jest fakt, że WSZYSCY mają najnowsze, wielkie, wypasione smartfony, w których albo wiecznie w coś grają, piszą z kimś na KakaoTalk (koreański messanger, działa na podobnej zasadzie co Wassup), albo wyszukują coś na Naverze (koreański odpowiednik google.com). W gierki na telefonach grają wszyscy, niezależnie od wieku, płci, zawodu... Nieraz widziałam biznesmenów w garniturach grających w gry na telefon. Drugą ulubioną rozrywką Koreańczyków jest robienie sobie telefonami "selca" (self-cam, co po skoreańszczeniu daje właśnie słowo selca xD), czyli po prostu samojebek z rąsi. Najlepiej, żeby były jak najsłodsze, milion punktów do fejmu zgarniesz, jeśli zrobisz je sobie z kimś, a im głupsza mina tym lepiej bardziej cute


4. Będąc w Korei Płd. raczej niewiele słyszałyśmy o tej północnej (z drugiej strony nie oglądałyśmy telewizji, nie czytałyśmy tamtejszych gazet itp.), ale nie było też żadnych kampanii społecznych w metrze, w stylu TEJ polskiej (było za to pełno innych, np. milion reklam operacji plastycznych). Ale generalnie nikt nie chodził też z karabinami po ulicy, nikt nie siał paniki, jak to często pokazują w zagranicznych mediach, w ogóle nic nie świadczyło o tym, że znajdujemy się w kraju w stanie wojny. Jedyną rzeczą, jaką usłyszałam o Korei Płn. od znajomych, była opowieść, że jeden z nich był tam na jakiejś wymianie, że w sumie było całkiem fajnie i jedli szaszłyki z wróbli (skoro mają szaszłyki z wróbli, to musi być spoko...), więc też nie mogę się bardziej na ten temat wypowiedzieć. Czy spotkałyśmy kogoś z Korei Płn. na ulicy? Nie mam pojęcia, możliwe, że nie, a możliwe, że widziałyśmy ich setki, ciężko powiedzieć, bo w Seulu przewija się wiele różnych nacji, w szczególności z Azji, więc w tłumie Chińczyków, Japończyków, Filipińczyków, Koreańczyków, Malezyjczyków itp, ciężko już byłoby wyróżnić jeszcze Koreańczyków z północy.

4 komentarze:

  1. A będzie może post o podstawowych wydatkach jeśli chcemy się w taką podróż udać? Jakie są normalne ceny a co już uznać za drożyznę? I co ciekawe, jak tam jest z jedzeniem? Masz przepis na jakąś ściągę co do tego,co tam się je:D?

    OdpowiedzUsuń
  2. bedzie i o jedzeniu (to chyba bedzie moj ulubiony post XDDDDD) , i o wydatkach : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Woooow! Dzięki za odpowiedzi! Ciekawa jest ta sprawa z elektroniką i szkołą, bo kiedyś czytałam, że w jakimś innym azjatyckim państwie, rząd już chciał prawnie zakazać lekcji, które odbywalyby się po 22 i... rodzice protestowali! Bo tam było tak, ze dzieciaki od 8 do 16 w szkole i potem jakby od tej 16/17 jakby drugi dzien szkolny, dodatkowe zajecia itp., do godziny 24... Norma. czytalam tez statystyki ze co trzeci japonski gimnazjalista popelnia samobojstwo z powodu wysokiego poziomu w szkole (ja nie wiem w jakim tempie musza sie rozmnazac wtedy, bo nawet jak to prawda to i tak ich duzo..)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale to o czym pisalas, to mozliwe, ze w Korei, bo oni wlasnie maja takie jakby "dwie szkoly", z czego nacisk kladzie sie wlasnie na te druga, te dodatkowe, platne zajecia... nic dziwnego, ze rodzice protestowali, to oni wysylaja swoje dzieci na wlasnie takie katorznicze kursy...

      co do japonii, to sie nie wypowiem, bo nie mam bladego pojecia, jak tam to wyglada, bo nigdy sie nie interesowalam ;p

      Usuń