FACEBOOK

czwartek, 15 sierpnia 2013

Gangnam, Mr. Pizza


Dzisiejszego dnia postanowiłyśmy w końcu objeść się warzywami i owocami, bo generalnie owoce tutaj są BARDZO drogie (jabłko ok. 15zł za sztukę...). Nie chciałyśmy jednak wydawać za dużo pieniędzy, bo aż tak szalone i zdesperowane nie byłyśmy, więc wymyśliłyśmy prostsze rozwiązanie - pójść do Mr. Pizza. Funkcjonuje to mniej więcej na podobnej zasadzie, co Pizza Hut - wchodzisz, usadzają Cię do stolika (samemu przecież nie dasz rady wybrać), zamawiasz i... do jedzenia można dodatkowo domówić BAR SAŁATKOWY. Tutaj to trochę spełnienie marzeń, bo ostatnie warzywo jakie jadłam, to chyba rzepa dodawana do kimbapu, ewentualnie kapusta w kimchi... Właściwie ciągle jemy kimbap, bo to najprościej, najtaniej i najwygodniej. Poza tym, przez ciągłe upały (35-40 stopni, plus wilgotność powyżej 60%) raczej nie mamy ochoty za dużo jeść. Zazwyczaj jemy kimbap na śniadanie (bo nie ma tu chleba, o smacznej, polskiej kanapce mogę tylko pomarzyć), kimbap na obiad (ew. jakiś street food, lub kimbap w restauracji...) i oczywiście kimbap na kolację. W związku z tym chciałyśmy zmienić coś w naszej rutynie jedzeniowej, a że wczoraj nie koniecznie to była zmiana na lepsze (btw, wygooglałam, co za rybę jadłyśmy i była to NAJEŻKA), więc dzisiaj postanowiłyśmy spróbować ponownie.


srogo głodne, czekamy w restauracji, aż ktokolwiek raczy nas obsłużyć

Jako danie główne zamówiłyśmy "bulgogi pizza", żeby jednak nie zamawiać nic oklepanego i nam znanego. Niestety, jak wszystko w tym kraju, co ma w nazwie bulgogi, była SŁODKA. Pizza. Z mięsem. Słodka... Smakowała jakby ktoś po cieście posmarował masłem i posypał to cukrem, a dopiero na taką bazę, nałożył resztę składników (ser, paprykę i bulgogi - mięso). Była jadalna, ale nie dało się jej jeść szybko, bo łatwo można było się zasłodzić. Ale generalnie pizza nie była ważna. Najważniejszy był bar sałatkowy. Każda z nas miała swój talerzyk (po czym później okazało się, że jest jeden na 2 osoby, ale angielski obsługi nie był zbyt dobry, a oni na dodatek wstydzili się nam o tym powiedzieć...), na który mogła nałożyć dowolną ilość rzeczy z baru (dowolną ilość razy). Obsługa chyba nigdy nie widziała nikogo, kto by jadł tyle warzyw i owoców, ale to było tak perfekcyjne, że nie mogłyśmy sobie odmówić. Śmiesznie tylko wyglądało to, że na jednym talerzu były pomidory, sałata, ogórki, sałatka z tuńczyka, galaretka, brzoskwinie itp. Ale co zrobić, jak się nie można zdecydować i jest tyle szczęścia na raz? Ale i tak faworytem były jabłka. Miałyśmy na nie ochotę (bo wiadomo, jak czegoś nie ma, to się tego bardzo chce), ale były tylko w sałatce z JAJKIEM I MAJONEZEM. Nie żartuję. Pokrojone jabłka podane z przepiórczymi jajkami i to wszystko w majonezie. Ale czego się nie zrobi dla takich zachcianek...

 nasze sałatki :))))

 szczęście życia Gieni - warzywa i owoce
mniam mniam (to combo rzeczy na jednym talerzu) 
nasza "bulgogi pizza"...

Po jedzeniu i godzinnym siedzeniu i trawieniu, postanowiłyśmy pochodzić po Gangnam, zrobić jakieś zakupy itp. Weszłyśmy do sklepu w stylu naszego empiku, z tym, że ten był większy, niż jakikolwiek empik, który jesteście sobie w stanie wyobrazić. Był prawie wielkości IKEI. Kupiłyśmy w nim sobie podręczniki do nauki koreańskiego "Język koreański dla polaków", ponieważ są dostępne tylko w Korei (nie wiem, gdzie tu logika, ale ok), ja dodatkowo kupiłam sobie jeszczę koszulkę EXO, a Madi udało się dorwać płytę Taeyanga, której nie było w innych sklepach, w których dotychczas byłyśmy. Potem chodziłyśmy sobie jeszcze ulicami Gangnam i zrobiłyśmy więcej zakupów. :)
kpopowe płyty w sklepie, mało


 Przyzwyczaiłam się już do pań przed drogeriami, które swoimi krzykami mają zachęcić do wejścia do środka i kupienia czegoś, ale pan ubijający pianę z mydła przed wejściem lekko mnie zaszokował. A myślałam, że nic w tym kraju mnie już nie zdziwi...


Gangnam od innych dzielnic różni się tylko tym, że więcej tu wysokich budynków, niż np. w Hongdae czy Myeongdong, a na ulicach widać jeszcze więcej zoperowanych ludzi (tutaj to bardzo popularne, ale i tak lekko przeraża).

dzisiejsze zakupy~


bonusowo filmik z SUKIRY z EXO nagrany przez Madi:

4 komentarze:

  1. Ten pan robiący pianę jest przesłodki *.* (ściągnełam te zdjęcie, mam nadzieję, że się niepogniewasz)Nie zazdroszczę Wam zjedzenia tej ryby xDD W Gangnam jest chyba dużo par...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się. *O* Pan robiący pianę jest OMO <3 Szczerze, wolę pizzę Hut XD Ale może bym taką spróbowała... Te sklepy z płytami... Ile ja bym za takie w Polsce dała <3.<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja wam zazdroszczę T.T Eh szkoda że nie można kupić tych książek do nauki koreańskiego w Polsce.. Btw fajny blog, miło się czyta ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziwię się, że dziwi Cię jabłko w sałatce. Nie jadłaś nigdy tradycyjnej wielkanocnej sałatki jarzynowej:D? Ona ma oprócz włoszczyzny ziemniory, jajka i jabłka skąpane w majo:)

    OdpowiedzUsuń